OJCIEC CHRZESTNY- MARIO PUZO
Dzisiaj słów kilka o tytule kultowym, czyli "Ojcu chrzestnym". Film widziałem kilka razy, a ostatnio po lekturze świetnej książki o kulisach powstawania ekranizacji "Zostaw broń, weź cannoli". Kompletnie mnie nie dziwi status, jaki osiągnęło dzieło Mario Puzo. Czuć niesamowity klimat od samego początku, gdy autor przybliża nam sylwetki głównym bohaterów z Vito Corleone na czele. Szczegółowe i plastyczne opisy poszczególnych postaci i zależności między nimi zasługują na uznanie. Każdy jest na tyle wyrazisty, że im dalej poznajemy historię, tym bardziej nie mamy problemu z połapaniem się kto jest kim. Wyraźne zaznaczenie odrębności Michaela czy przybliżenie młodości Vito to zabiegi, które bardzo dużo wnoszą do opowieści, bo pokazują, że są do siebie bardziej podobni niż można by na początku przypuszczać. Wiadomo, o czym jest ta historia, ale mimo to nie epatuje bezsensowną brutalnością. Na uwagę zasługuje też to, w jaki sposób autor bawi się tempem tej fabuły. Wyjątkowo umiejętnie buduje napięcie i momentami spowalnia, skupiając się na innym wątku, dobrze wiedząc, jak czytelnik nie może się doczekać puenty poprzedniego. "Ojciec Chrzestny" ma ponad 50 lat i zaskakuje jak nowatorsko momentami autor bawi się zabiegami literackimi. Nie dłużyło mi się wcale, mimo, że to dość obszerny tytuł. Nie wiem, czy tę pozycję trzeba polecać?

Komentarze
Prześlij komentarz