TA, KTÓRA STAŁA SIĘ SŁOŃCEM- SHELLEY PARKER-CHAN
Niezbyt często piszę tu coś więcej o tytułach, które podobały mi się mniej lub po prostu mnie nie porwały. "TA, KTÓRA STAŁA SIĘ SŁOŃCEM" to książka, z jaką mam nie mały dylemat. Nie brakuje tutaj własnego stylu. To, że niewiele tu z fantastyki nie stanowi też większego problemu, ponieważ ta opowieść mogłaby się bez niej obyć. Mam wrażenie, że trochę zabrakło pomysłu, choć wiem, że w tej opinii jestem raczej odosobniony. Początek był intrygujący i muszę przyznać, że nastawiłem się chyba na trochę inną historię. Gdy główna bohaterka przyjmuje tożsamość swojego zmarłego brata i jako Zhu Chongba trafia do buddyjskiego klasztoru, masz nadzieję na naprawdę ciekawą opowieść. Ogólnie w teorii wygląda to lepiej niż wyszło w praktyce. Mam wrażenie, że autorka chciała za dużo wątków umieścić w jednej fabule: motyw nastolatki w klasztorze/szkole, w której jej chęć zemsty dojrzewa razem z nią; problem tożsamości płciowej; wątek militarno-polityczny Chin i Mongolii. Te wszystkie kwestie są z założenia bardzo ciekawe. Niestety liczba postaci i zależności, które są między nimi, budują wrażenie, że powinniśmy ich już znać. Zasypywanie czytelnika imionami bohaterów, którzy na danym etapie opowieści nic nam nie mówią, to ciężko powielany schemat w fantastyce. Wydaje mi się i jest to tylko moja opinia, że takie zabiegi stosuje się, żeby u czytającego wywołać podświadome poczucie, że przedstawiony świat i opowiadana historia jest o wiele większa niż w rzeczywistości.


Komentarze
Prześlij komentarz