629 kości- M.M. PERR

 


Zacznę od tego, że nie mam pojęcia kim jest autor M.M. Perr i w niczym mi to nie przeszkadza. Historia, którą tu dostaliśmy jest intrygująca, a to jest tu najważniejsze. 
Podczas zimowej wyprawy w Bieszczady, grupa maturzystów chowa się przed zamiecią w chacie ukrytej na uboczu. Na miejscu odkrywają trzydzieści skrzynek z ludzkimi kośćmi i zeszyty, w których opisane zostały ostatnie tygodnie każdej z ofiar. Śledztwo prowadzi podkomisarz Robert Lew i dość szybko okazuje się, że rozwiązanie tej sprawy będzie bardzo trudne. Wszystko wskazuje na to, że morderca przez kilkadziesiąt lat skrupulatnie wybierał swoje ofiary, przez co ciężko niektóre z nich zidentyfikować. 
Kolejny kryminał jakich wiele? Niekoniecznie. Cała kryminalna intryga to jedna kwestia. Jest interesująca i daje do myślenia. Dość istotne jest w jaki sposób przedstawiony został nam Robert Lew. Podoba mi się pokazanie tego, że jest człowiekiem z krwi i kości. Mamy tu sporo przemyśleń głównego bohatera i nie brakuje też emocjonalnych sytuacji. 
"629 kości" to pierwsza część cyklu o podkomisarzu Robercie Lwie i świetnie się w tej roli sprawdza. Kończąc ten tytuł, wiedziałem od razu, że będę chciał poznać ciąg dalszy tej historii, a o to w tym chodzi. Fabuła przykuła moją uwagę i utrzymała ją na dłużej. Moim zdaniem to pozycja zdecydowania warta polecenia. Czytaliście?

Komentarze

Popularne posty